You are currently viewing „Jeśli ktoś sam siebie określa jako trzeci wiek, będzie stosownie traktowany, trzecioligowo…” Srebrny wywiad

„Jeśli ktoś sam siebie określa jako trzeci wiek, będzie stosownie traktowany, trzecioligowo…” Srebrny wywiad

Jak język wpływa na nasz dobrostan? Co robić, gdy mamy nawyk mówienia o sobie krytycznie? Jak język może zmienić postrzeganie siebie i świata? O tym rozmawiam z Agnieszką Dydycz, pisarką, certyfikowanym tutorem, coachem i mentorem, autorką książek Nigdy nie będę wyższa. Ale mogę być szczęśliwsza i Nigdy nie będę młodsza. Ale kto mi zabroni próbować!

„Przez język do serca” – taki tytuł mają Pani warsztaty o wpływie języka na samopoczucie. Proszę wyjaśnić, jak język wpływa na nasz dobrostan?

Jest takie powiedzenie w języku polskim, które twierdzi, że „przez żołądek można trafić do serca”. Ja mam swoją teorię, że nie chodzi tu jedynie o serce wybranka czy wybranki, lecz także o nasze samopoczucie i pewnie każdy z nas przynajmniej raz tego doświadczył. Zjedliśmy coś, co nam zaszkodziło albo zjedliśmy o wiele za dużo czegoś pysznego, ale mało zdrowego, a potem musieliśmy zmierzyć się ze skutkami ubocznymi naszego, mówiąc wprost, obżarstwa. Można więc śmiało stwierdzić, że w temacie zdrowego odżywania mamy już pewne doświadczenie i jesteśmy ekspertami, przynajmniej w teorii. Niestety, gorzej radzimy sobie ze słowami i najróżniejszymi informacjami, które płyną do nas z każdej strony i o każdej porze dnia i nocy.

A przecież ze słowami jest podobnie jak z pokarmem: wszystko, co przeczytamy lub usłyszymy nasz mózg przerobi na swoje decyzje, z których skutkami ubocznymi to my sami będziemy musieli się zmierzyć, podobnie jak z niestrawnością…

Tak, przez język również można trafić do serca lub jeszcze szybciej z niego wylecieć. Bo przecież wśród słów i informacji, są komunikaty najróżniejsze, poczynając od tych pozytywnych, niezwykle ważnych i prawdziwych, poprzez te nieważne oraz zupełnie nieistotne, a kończąc na tych negatywnych czy celowo zmanipulowanych.

Dlatego im szybciej nauczymy się higienicznego trybu życia także w zakresie odbioru i przetwarzania informacji, tym lepiej będzie dla nas. Chaosu i strumieni przekazów nie zatrzymamy, ale możemy się nauczyć jak oddzielać informacyjne ziarna od plew, a przede wszystkim, jak odróżniać to, co nam służy od tego, co nam szkodzi. Pamiętajmy o tym, za każdym razem, gdy znowu zaczniemy się nadmiernie zachwycać, denerwować czy inspirować informacjami podawanymi nam w mediach, także tych społecznościowych. Czasem brak informacji jest lepszy niż fałszywy przekaz lub komunikat, którego jedynym celem jest skrzywdzenie nas.

Ciekawe, że już ponad wiek temu Albert Einstein radził Marii Skłodowskiej-Curie w swoim liście: Jeśli motłoch będzie panią denerwować, proszę po prostu przestać te bzdury czytać.

Słowa mają wielką moc. Niestety często można zaobserwować, że sami sobie podcinamy skrzydła. Myślę tu o osobach dojrzałych i starszych, które sabotują własne działania, umniejszają osiągnięcia i czasem w żartach mówią o sobie krytycznie. Z czego to wynika i jak z tym sobie radzić?

Wydaje mi się, że umniejszanie swoich zasług czy mówienie o sobie krytycznie wynika z wychowania i tego, co bardziej lub mniej świadomie wynieśliśmy ze swoich domów rodzinnych.

Pokolenia urodzone w pierwszej połowie XX wieku, a także ich dzieci, czyli moja generacja, byliśmy wychowywani w tak zwanej skromności. Upraszczam i generalizuję, ale zapewne większość z nas rzadziej słyszała od swoich rodziców: walcz o swoje i pokaż, co potrafisz, niż napominania i przekazy pasywne w stylu: siedź w kącie, a cię znajdą lub nie wyrywaj się. Autopromocja nie była wtedy modna, a Jan Brzechwa napisał o niej swój słynny lecz mocno prześmiewczy wiersz: Samochwała w kącie stała. I wciąż tak opowiadała: Zdolna jestem niesłychanie, Najpiękniejsze mam ubranie, Moja buzia tryska zdrowiem…

Dzisiaj, gdy do zaistnienia w przestrzeni publicznej lub zrobienia tak zwanej kariery nie zawsze potrzebny jest talent, a bardziej przydaje się ekshibicjonizm czy wręcz bezczelność, nasze pokolenia mają kłopot z odnalezieniem się w nowej rzeczywistości.

Jak sobie z tym radzić? Nawyki trudno się zmienia, ale warto spróbować i na przykład zacząć od zmilczenia, gdy następnym razem będziemy mieli ochotę powiedzieć o sobie coś negatywnego. Bo o ile w naszej głowie to tylko niewinny żart i wcale tak o sobie nie myślimy, przez naszego słuchacza może to być odebrane jako komunikat prawdziwy.

Dla mnie taką lekcją życia była rozmowa z nastoletnim synem. Otóż zdarzyło mi się powiedzieć w żartach o sobie per stara baba, ot, tak, żeby było zabawnie. Jednak, gdy jakiś czas później mój syn powiedział do mnie, że jestem starą babą, bardzo się oburzyłam i rozpoczęłam rozmowę dydaktyczną, że owszem ja mogę tak o sobie mówić, ale gdy on mnie tak nazwie, brzmi to obraźliwie. Lecz gdy tylko wypowiedziałam głośno tę uwagę, natychmiast dotarła do mnie inna, o wiele ważniejsza autorefleksja: że skoro JA siebie tak nazywam, głośno i wyraźnie, daję na te słowa przyzwolenie, więc czemu oburza mnie, że syn powtarza te moje słowa? No właśnie…

A zatem, gdy znów przyjdzie nam ochota, by coś podobnie niefajnego o sobie głośno powiedzieć, szybko przypomnijmy sobie inne polskie przysłowie, że mowa jest srebrem, a milczenie złotem. O od tej pory o sobie mówimy wyłącznie dobrze, albo nie mówmy wcale.

Jak zacząć zmieniać postrzeganie siebie i świata poprzez język? Proszę o kilka wskazówek dla osób dojrzałych.

Warto zacząć od obserwacji, jak sami reagujemy na pewne słowa czy określenia. Każdy z nas ma takie słowa, które dodają mu energii, a także takie, które, denerwują i demotywują. Dlatego jeśli nam na jakiejś relacji zależy, warto poprosić naszych rozmówców, aby zmienili swój repertuar, bo czasem po prostu nie wiedzą, że sprawiają nam przykrość swoimi słowami.

Możemy na przykład, poprosić nasze dorosłe dziecko, żeby przestało do nas mówić per babcia czy dziadek. Bo owszem, jesteśmy nimi, ale tylko dla wnuków, a dla dzieci nadal chcemy być rodzicami i wolelibyśmy usłyszeć od nich słowo: mama lub tata.

Warto również uświadomić sobie, że każdy z nas ma prawo do swojej interpretacji danego słowa lub zwrotu i jest to cecha osobnicza. Dla osoby o temperamencie Tygryska ze słynnej opowieści o Kubusiu Puchatku, określenie „dobra zabawa” będzie oznaczała zupełnie coś innego niż dla malkontenta Kłapouchego. To, co dla kogoś jest nudne, dla innego może być arcyciekawe, więc czasem zamiast się sprzeczać, kto ma rację, po prostu zaakceptujmy nasze różne podejścia do życia. Moim korepetytorem w tym temacie znowu jest syn, dzięki któremu odkryłam ZARAZ to dla mnie i dla niego dwie zupełnie różne jednostki czasu. I odkąd zdałam sobie z tego sprawę, o wiele lepiej i precyzyjniej się dogadujemy!

A jeśli pyta pani o wskazówki dla osób dojrzałych, kusi mnie, żeby podzielić się swoją interpretacją przymiotnika dojrzały. Otóż, gdy powiemy o mężczyźnie, że jest dojrzały, zwykle w pierwszej kolejności skojarzy się nam taki pan z odpowiedzialnością i doświadczeniem życiowym. Niestety, ten sam przymiotnik w formie żeńskiej, dojrzała kobieta, oznacza jedynie, że… pani jest po prostu wiekowa.

Przyznam się też, że mam wewnętrzny problem z określeniem uniwersytet trzeciego wieku. O ile sam pomysł nauki w każdym wieku jest cudowny, to nie potrafię zrozumieć, jaka idea przyświecała pomysłodawcy takiego akurat nazewnictwa? Bo czy komuś przyszłoby do głowy, by reklamować swoje produkty jako trzeciej świeżości czy trzeciej kategorii? Trzecia klasa nigdy nie będzie kojarzyć się z tak wysoką jakością jak pierwsza, ani nawet druga, a zatem jeśli ktoś sam siebie określa jako trzeci wiek, będzie stosownie traktowany, trzecioligowo… Dlatego mam do nas takie przysłanie: mówmy o sobie i do siebie ładnie i życzliwie, a świat wokół nas stanie się o wiele milszym miejscem do życia.

Dziękuję za rozmowę

Mini BIO:

Agnieszka Dydycz – pisarz z wyboru, finansista z wykształcenia i doświadczenia, prawie magister inżynier budownictwa. Certyfikowany tutor, coach i mentor; filantrop i działacz społeczny. Odpowiedzialny lider oraz praktyk dobrego życia, a także niepoprawna realistka mająca nadzieję, że nigdy nie zostanie zastąpiona przez sztuczną inteligencję. Jej książki już samymi tytułami niosą inspirację i nadzieję np. Nigdy nie będę wyższa. Ale mogę być szczęśliwsza czy Nigdy nie będę młodsza. Ale kto mi zabroni próbować! To historie dla nas i o nas, bo przecież, wszyscy jesteśmy bohaterami. Jedni z nas są bardziej odważni z natury, inni mniej, ale swojego szczęścia zawsze warto jest szukać! Bo chociaż nie zawsze mamy wpływ na to, co dzieje się wokół nas, to my, i tylko my decydujemy, jak się wtedy zachowamy. A gdy się dobrze rozejrzymy, może się okazać, że szczęście czeka na nas tuż za rogiem, lecz to od nas zależy sobie na nie pozwolimy.

Udostępnij

Zapisz się do newslettera!👋

Jeden klik, a jako pierwszy poznasz wartościowe treści

👉 Wsparcie i aktywizacja seniorów

👉Pomysły na zajęcia terapeutyczne i aktywizacyjne

👉Projekty i przedsięwzięcia podnoszące jakość życia osób starszych

Nie bój się spamu! Wysyłam tylko najlepsze treści!

Zapisz się do newslettera!👋

Jeden klik, a jako pierwszy poznasz wartościowe treści

👉 Wsparcie i aktywizacja seniorów

👉Pomysły na zajęcia terapeutyczne i aktywizacyjne

👉Projekty i przedsięwzięcia podnoszące jakość życia osób starszych

Nie bój się spamu! Wysyłam tylko najlepsze treści!

Dodaj komentarz