Niektóre reklamy z silver modelkami potrafią zwalić mnie z nóg. Bynajmniej nie dlatego, że tak mi się podobają, ale zaskakują kreacją głównych bohaterek.
Teatralny makijaż, sztuczne rzęsy, „doczepy” i gładka tafla gęstych włosów, o której ja sama nawet nie śmiem marzyć – tak wyglądają czasem kobiety 60+ epatujące dziecięcą radością z używania produktu, który reklamują.
Bardzo się cieszę, że dojrzałe panie wychodzą z cienia, ale nie w momencie, kiedy towarzyszy temu ogromnym zgrzyt. W misternie przygotowanej kreacji brakuje mi po prostu wyczucia. Granica między pięknem a groteską wydaje się być w tym przypadku bardzo cienka i łatwo ją bezwiednie przekroczyć. Czy jest coś gorszego niż przerysowany wizerunek dojrzałego piękna?
Kiedy włącza mi się czerwone światło, w myślach przywołuję „Ch*jową panią domu”. Nie mam wątpliwości, że ruch Magdaleny Kostyszyn doskonale wpisałby się i w srebrne pokolenie.
Taka „Ch*jowa starsza pani” to coś, czego w tej chwili nam chyba najbardziej potrzeba. Rozbicie bańki perfekcjonizmu – nie tylko w strefie wyglądu, ale i bycia kobietą w ogóle – wydaje się dziś być jedyną słuszną drogą.
Pozwólmy kobietom dojrzałym być po prostu sobą – z całą gamą osobliwych niedoskonałości, które stanowią o ich uroku. A tego typu „incydenty” bierzmy na tapetę. Przecież nie od dziś wiadomo, że najlepiej uczyć się na błędach.