Co utrudnia normalizację tematu opieki instytucjonalnej w Polsce? Czy opiekunowie osób starszych zależnych wiedzą, na jaką pomoc mogą liczyć? Dlaczego, pomimo wielu trudów, są osoby, które chcą pracować z seniorami? O tym rozmawiam z Przemkiem Pawelcem, kierownikiem Dziennego Domu Pomocy Społecznej w Szczecinie, autorem książki Oddanie w czasach nienawiści.
Jakie bolączki systemu opieki nie ułatwiają normalizacji tematu opieki instytucjonalnej w Polsce?
Na opiekę społeczną w naszym kraju składają się trzy podmioty: Beneficjent (w tym przypadku osoba starsza) Instytucja (MOPR, DPS) i Opiekun. Mamy ustawę o pomocy społecznej z 2004 roku, określającą funkcjonowanie Domów Pomocy Społecznej. Dowiemy się z niej na jakich zasadach powinna odbywać się opieka w tego typu jednostkach. Problem w tym, że spośród tych trzech podmiotów państwo polskie zapomniało o Opiekunie. Wychodząc z założenia, że opiekun w tym systemie jest nieodzownym elementem, przestało zwracać na tę grupę zawodową uwagę. Opiekunowie stali się dla państwa przezroczyści. Tymczasem ta lekceważąca postawa spowodowała, że problemy w DPS-ach zaczęły się napiętrzać.
Po pierwsze, zarobki. Jest czymś absurdalnym, że w sektorze opieki społecznej, bez znaczenia czy zaczyna się pracę w DPS-ie, czy w MOPR, czy stara się o stanowisko pracownika socjalnego, opiekuna, pokojowej, terapeuty, pierwsze wynagrodzenie (pierwsza umowa) nie przekracza najniższej krajowej. Jednostki pomocy społecznej nie są w stanie konkurować o pracownika z prywatnymi firmami, nie wspominając już agencjach, które wysyłają opiekunów np. do naszych zachodnich sąsiadów.
Po drugie, braki kadrowe. Jedno z drugim oczywiście koreluje. W DPS-ach brakuje rąk do pracy. Praktyka w takich jednostkach jest taka, że zatrudnia się prawie każdego, kto tylko złoży swoje CV i ma chęć do pracy. Oczywiście istnieją kryteria i warunki dotyczące zatrudnienia na stanowisko opiekuna. To ukończona szkoła kierunkowa lub średnia (nie trzeba mieć matury). Tylko kto po szkole średniej będzie chciał pracować za najniższą krajową, wiedząc jak ciężką pracę trzeba wykonać?
Nie brakuje oczywiście wykwalifikowanych pracowników. Problem w tym, że oni mimo dyplomu też w większości przypadków zaczynają pracę od najniższej krajowej. Zazwyczaj więc bywa tak, że osoba z dyplomem w pierwszej kolejności szuka możliwości wyjazdu za granicę, gdzie zarobi 2, 3 razy więcej. Mówię tu o prywatnej opiece za granicą, bo osoba z polskim dyplomem ukończenia Opiekuna Osób Starszych nie znajdzie tak szybko pracy w państwowych instytucjach opieki za granicą. Po pierwsze jest różnica w długości kształcenia na niekorzyść polskich opiekunów (w Polsce szkoła kierunkowa trwa 2 lata, w Niemczech 3 lata), poza tym kolejnym kryterium jest udokumentowana znajomość języka obcego na poziomie C1.
Problem zatrudniania przez pracodawców w DPS-ach prawie każdego, generuje dla nich kolejny obowiązek. Czas poświęcony na wdrożenie niewykwalifikowanego pracownika. Ale to już pracodawcy biorą na siebie, wiedząc przecież jak ciężko znaleźć nowych opiekunów. Tylko, że ktoś musi wprowadzić nowych pracowników. Nie zrobi tego przecież dyrektor jednostki. Zrobi to personel, obciążony już wieloma swoimi obowiązkami.
Opieka społeczna w Polsce w tym kontekście najprawdopodobniej byłby już od kilku lat w głębokim kryzysie, ale wojna i przypływ imigrantów z Ukrainy uratował ją na pewien czas. Ale to tylko plaster na naprawdę sporą ranę.
Po trzecie, zabawa kolejnych ministrów Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej wskaźnikami zatrudnienia w DPS-ach.
Każdy kolejny rząd po cichu, szukając oszczędności, zaczął zakręcać kurek polityce kadrowej w jednostkach społecznych. Do czego do doprowadziło? Przykład: Jeśli na piętrze pracowało 4 opiekunów, którzy wykonywali swojego obowiązki przy 20 podopiecznych, to każde pomniejszenie o 0,1% wskaźnika zatrudnienia sprawiało, że traciliśmy z zespołu 0,5 opiekuna. A więc te same obowiązki, tyle samo podopiecznych, ale już mniej opiekunów. I tak wygląda rzeczywistość w DPS-ach.
Jeśli do zespołu dołącza niewykwalifikowany pracownik to oni oprócz wszystkich czynności opiekuńczych (m.in.: toaleta, kąpiel, karmienie, pampers, przebranie – ubranie, posadzenie na wózku, reagowanie na potrzeby podopiecznych) muszą znaleźć jeszcze czas na wprowadzenie do pracy nowych osób. Dyrektorzy w takich przypadkach mają związane ręce. Nie mają wpływu na wskaźniki zatrudnienia, jedynie muszą ich przestrzegać.
Po czwarte, brak realnego i dalekosiężnego planu na uzdrowienie systemu. Nasze społeczeństwo się starzeje. Osób starszych będzie coraz więcej. Rodziny są coraz mniejsze. Za kilka dekad będzie ogromne zapotrzebowanie na całodobowe ośrodki pomocy społecznej. Niestety, poszczególne rządy zdają się tego nie dostrzegać.
Sektor pomocy społecznej wymaga wsparcia – nie tylko finansowego, ale także merytorycznego. Powinien powstać program zachęcania młodych ludzi do kształcenia się na opiekunów. Przecież to dzisiejsze młode pokolenia będą musiały się zająć dzisiejszymi dorosłymi. Zawód opiekuna powinien kojarzyć się z czymś pozytywnym i opłacalnym z punktu widzenia bytowego, ale nie tylko z najniższą krajową i niskim statusem społecznym. To powinno stać się podstawowym zadaniem Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej.
Opiekun nie może być przezroczysty. Praca opiekuna powinna być doceniana. To musi się zmienić – mentalnie, w naszych głowach. Pierwszy krok jednak powinno zrobić Ministerstwo.
Oddanie się opiece nad seniorem lub oddanie do domu opieki? – to dylemat opiekunów. Czy Polacy wiedzą, co jest pomiędzy?
Polacy wiedzą, co jest po środku, w momencie, gdy problem zaczyna Ich dotykać. Wtedy wykazują zainteresowanie tematem i bardzo często brutalnie zderzają się z rzeczywistością. Podkreślam cały czas, że najlepiej dla seniora, jeśli pozostanie w swoim środowisku – wśród osób, które zna i wśród których czuje się bezpiecznie – ale nie zawsze jest to możliwe. Duże miasta starają się wspierać rodziny, w których jeden z członków doświadcza demencji. Otwierają dzienne domy wsparcia, świetlice wytchnieniowe, dofinansowują stowarzyszenia czy fundacje, które zajmują się w imieniu samorządu opieką nad osobami z chorobami otępiennymi. Te ośrodki to przykłady współdzielenia opieki pomiędzy rodziną a instytucją. Zostawiamy osobę chorą na kilka godzin i odbieramy ją na przykład po skończonej pracy. I to jest fantastyczne rozwiązanie. Niestety, takie rozwiązania funkcjonują przeważnie tylko w dużych miastach.
W mniejszych miejscowościach, na wsiach nie ma dostępu do takich rozwiązań. Wtedy zazwyczaj podejmowana jest w rodzinie decyzja, kto powinien zrezygnować z pracy i zająć się członkiem rodziny. W takim przypadku, choć mamy mniejszy wachlarz możliwości, możemy na przykład postarać się o jakieś dodatkowe świadczenie. Chociażby świadczenie wspierające, albo przejrzeć ofertę PFRON-u, bo ten fundusz często współfinansuje wiele inicjatyw, mających na celu dostosowanie pomieszczenia, czy całego mieszkania do potrzeb osób niepełnosprawnych.
Można oczywiście pomyśleć także o opiece prywatnej. To jednak wiąże się z kosztami sięgającymi niekiedy wysokości kwoty najniższej krajowej. A to jest dla wielu rodzin finansowa bariera nie do przeskoczenia. Uważam, że państwo powinno systemowo wspierać rodziny, które decydują się wziąć na swoje barki opiekę nad osobą z chorobą otępienną. Jestem również zdania, że państwo powinno partycypować w kosztach prywatnej opieki w rodzinach mniej zamożnych. Pomoc finansowa oraz psychologiczna (darmowy psychiatra, psycholog dla opiekuna, zachęcanie do uczestnictwa i dostępność grup wsparcia) to minimum, na jakie nieformalni opiekunowie powinny liczyć. Zdaję sobie sprawę, że to myślenie życzeniowe. Ale im szybciej nasze władze zrozumieją tę zależność, tym łagodniej wejdziemy, jako społeczeństwo, w niebezpiecznie zbliżający się problem starzejącej się populacji.
Całodobowa opieka to bardzo często ostateczność dla opiekuna czy rodziny. To często trudny i bolesny krok. Na szali mamy bowiem własne zdrowie, życie osobiste i opiekę nad bliskim, którego stan będzie się pogarszał. Ocena decyzji o powierzeniu swojego bliskiego do DPS-u przez osoby postronne jest często krytyczna, ale nie ona powinna być tutaj brana pod uwagę. Powinniśmy po prostu zadać sobie pytanie, czy na pewno podołamy tej opiece.
Co sprawia, że mimo trudów są osoby, które chcą pracować z seniorami?
Sam trafiłem do sektora opieki społecznej przez przypadek. Po pracy w sądzie jako społeczny kurator sądowy szukałem pomysłu na swoją zawodową przyszłość. Analizowałem swoje dotychczasowe doświadczenie oraz umiejętności, jakie zdobyłem. Doszedłem wtedy do wniosku, że nadal chciałbym pracować blisko ludzi, wykorzystując w pracy swoją otwartość, łatwość w nawiązywaniu relacji i chęć pomagania innym.
Myślę, że wiele osób decydujących się na pracę w opiece społecznej, czy konkretnie z osobami starszymi, rozważa w podobny sposób. Praca jako opiekun to nie tylko zakres obowiązków obejmujący czynności pielęgnacyjne, higieniczne itp. To przede wszystkim codzienny kontakt z ludźmi z pewnymi formami niepełnosprawności, obciążonymi chorobami, przypadłościami, które uniemożliwiły im samodzielne funkcjonowanie w społeczeństwie. Trzeba mieć tego świadomość, bo to również wpływa na specyficzną atmosferę w środowisku pracy i zachowanie podopiecznych. Osoby wybierające pracę jako opiekun, zwłaszcza te niewykwalifikowane, powinny zdać sobie z tego sprawę.
Praca opiekuna może przynosić również satysfakcję. Wszystko zależy z jakim nastawieniem i oczekiwaniami przyjdziemy do DPS-u. Wdzięczność seniorów za wykonywaną ciężka pracę, czasami nawet za uratowanie życia lub polepszenie warunków egzystencji, jest poza materialną formą wzmocnienia dla opiekunów, niezmiernie dla nich ważną. Pomoc drugiemu człowiekowi, troszczenie się o potrzeby innych to piękne cechy. One zapewne naprowadzają ludzi (potencjalnych opiekunów) na ten zawód. To się dostrzega podczas rozmów, które prowadzi się w DPS-ach. Cieszymy się, jeśli uda nam się wyłapać taką „perełkę”. Chcielibyśmy jednak, przy pomocy naszego państwa, by stworzono taki system, byśmy w jednostkach pomocy społecznej nie liczyli tylko na łut szczęścia, ale aby to była norma, że o pracę starają się osoby świadome obowiązków i zaangażowania, a przy tym wykwalifikowane.
Wszyscy zdajemy sobie sprawę, od pokojowych, opiekunów, terapeutów, po pracowników socjalnych i dyrektorów jednostek społecznych, że bez realnej i bardzo potrzebnej reformy, uwzględniającej potencjalne i widoczne problemy, nie uleczymy naszego sektora.